Archiwum 26 września 2004


W powiewie grafomaństwa trafiam na własny...
Autor: ksiezna_podberezka
26 września 2004, 00:20

     Siadam przed świecącym ekranem, a ten zamiast swym blaskiem oświecić, oślepia oczy i umysł. Chciałam coś napisać. Coś, co miałoby sens-a najlepiej dwa lub więcej. Ale nie przychodzi. Żaden sens. Tylko barłóg rozmaitych myśli porozrzucanych po najmniejszych zakamarkach świadomości i podświadomości. Wybaczcie tę moją grafomanię…

 

     Zajrzałam do własnej poezji. Czytam. I znowu chowam na dno szuflady (Asiu, wybacz).

 

     A może...

 

     Zerknęłam do swych bazgrołów w pewnym zeszycie...

 

MIESZKAM…

 

Dom…

Gdzie każda chwila

Jest poza dobą, tygodniem, rokiem…

Gdzie każde słowo

Jest czułym, delikatnym

Szeptem…

 

Dom…

W którym wita mnie

Błękitne słońce…

W którym ściany

Pragną wyciągnąć do mnie rękę

I trwać w tej jednej chwili,

W tej jednej refleksji…

 

Dom…

Gdzie jedna łza

Cieknąca po policzku,

Ze wzruszenia,

Zamienia się w perłę,

Nim opadnie na ramię…

 

Dom…

Gdzie każda cegła jest żywa,

Każde okno chce pokazać najpiękniejszy świat…

 

Dom…

Którego solidne, potężne drzwi

Otwierają się za jednym podmuchem wiatru

Dla tych, którzy chcą tam mieszkać…