Archiwum październik 2004


Alicja...
Autor: ksiezna_podberezka
21 października 2004, 22:22

Wciąż próbuję polubić jesień…

I choć przyjemność mi sprawia jej refleksyjna atmosfera tajemniczości, o tyle przeszkadzają elementy iście błahe: widoczność mą ogranicza mgła, kaskady szarego deszczu, plączące się we włosach i wlatujące za kołnierz mokre liście i „czarność” parasola, którym, o Ironio!, bronię się przed powyższymi zjawiskami…

Skrzętnie omijam kałuże, rozlewiska, można by nawet rzec „bagienka” (bo na bagna jednak za małe), owijam się szalikiem. Niczym Don Kichote, walczę z chłodem i wilgocią, jak z wiatrakami…

 

I cóż w tym złego?

Przecież to tylko jesień…

Aż jesień?

 

 

 

           A czemu by nie wiersz napisany latem? Wiersz, który stoi w kraciastym kajecie od chwili powstania-bez tytułu. I to nie z niemożności nazwania, lecz z roztargnienia…

 

(A tytułu jak nie było, tak nie będzie...)

 

Alicja

Mieszka w Krainie

Czarów…

Mieszka w swoich snach

 

Biały Królik

Z telefonem komórkowym

Wabi ją w

Ś w i a t

 

Alicja

Gubi się

Omamiona

Para normalnością Codzienną

Jest za mała na Ten Świat

Traci głowę…

 

Alicja woli Krainę Czarów…

 

 

 

            Autobiografia? Wiersz przewodni? Wniosek? A może po prostu kolejne bełkoty mojej duszy…?

 

 

I jeszcze kilka słów do osóbki, która stworzyła szablon, który Ty, potencjalny czytelniku, możesz właśnie podziwiać. Za włożoną pracę, cierpliwość i pomysłowość DZIĘKUJĘ! J

 

 

Imaginacja a czas
Autor: ksiezna_podberezka
05 października 2004, 18:30

     Nadszedł październik w swej pełnej jesiennej krasie. Krople deszczu z coraz większym impetem uderzają o szyby, coraz bardziej pozwijane liście plączą się we włosach przechodniów. Jednak, wciąż nie mogę się zdecydować, czy ten miesiąc przyszedł dopiero, a może już…?

 

     Nie chciało mi się zmienić kartki w kalendarzu, ale nieprzychylnie patrzono w domu na wielki napis WRZESIEŃ.

Słoneczniki w cudzych ogrodach posmutniały i przygrabiły się, zostały mi tylko te sztuczne, na ironię, wiszące obok kalendarza.

Zegarek schowałam do kieszeni (mam go aż dwa tygodnie i jeszcze nie zgubiłam-najwyższa pora? Oby nie. To pamiątka rodzinna...).

Ja nie walczę z czasem-ja go traktuję z dystansem.

 

     W październiku porozjeżdżali się po całej Polsce, a niektórzy pewnie jeszcze dalej. Drodzy Studenci! Niech ta edukacja przyniesie Wam satysfakcję i wymarzoną profesję. Niech oddalone od rodzinnych miast uczelnie i życie akademickie nie zatrą w Was wspomnień…

 

*

 

A może październik „dopiero”? Może zaledwie minął kolejny miesiąc, a wiele ich jeszcze przede mną? Może jeszcze nie ma ……?

 

 

 

***

 

     Przewertowałam stary zeszyt do matematyki w poszukiwaniu swoich wierszy. Nie spodobały mi się. Sięgnęłam po inny zeszyt. Znalazłam listy i jakieś swoje myśli swobodnie porozrzucane po różnych stronach. Jedna z nich:

 

Ukradli most. A kiedyś kradło się owoce ze straganów.

Dlaczego nikt jeszcze nie ukradł Muru Chińskiego?

                       

     Pora na stare polonistyczne zapytanie tak chętnie „molestowane” przez nauczycieli w podstawówce: „Co autor [tu: ja] miał na myśli?”