28 września 2005, 20:23
Szóstego dnia po południu wziął Bóg grudkę gliny i lepił rozum. Mozolna to była praca. O jeden ruch za dużo, o jeden za mało i glina znów przestawała myśleć. Chciał stworzyć rozum, jaki sam posiadał, ale glina była zbyt ludzka, aby pomieścić w sobie całą boskość. Gdy zmierzchało, odłożył Bóg grudkę na parapet otwartego okna, które pokazuje wszystek świat. A noc była burzowa, błyskawicami oświeciła, grzmotami ogłupiła, deszczem obmyła.
I zobaczył Bóg rano glinę, która była rozumem. Dał ją człowiekowi.
Wiedział, że rozum jest dobry, lecz ludzki. Podatny na pogodę.
I stało się.