07 września 2005, 21:28
Pozwolę sobie wykorzystać zaimprowizowaną w pewniej rozmowie bajkę, aby wypełnić wrześniowe pustki na blogu.
Swojemu poloniście, który mnie od Intelektów wyzywa, dedykuję.
_______________________
-Opowiedz mi bajkę.
-No, więc, dawno, dawno temu, za trzema górami, bo pozostałe 4 były pagórkami, za pięcioma rzekami i dwoma bagnami, w których swojego czasu sam sir Shrek się kąpał, żył sobie królewicz dwojga imion Jan Maria. Królewicz nieszczęśliwy był wielce, bo kobita, co żoną jego miała być, ofiarowawszy ojcu Jana tylko zawartość ręki, wykręciła się od ustalanych wcześniej zaślubin (plotki głoszą, że z powodu domniemanego bankructwa czy coś... Nie no, odkochała się po prostu.). A że królewicz wieczorami hity filmowe na Polsacie oglądał, to, zainspirowany nimi, nocami obmyślał plan zemsty na królewnie.
Tej nocy, gdy to plan niecny zrealizować postanowił, spojrzawszy na wielki plakat z Terminatorem, westchnął i spuścił się przez okno na swoim złocistym warkoczu, połyskującym niczym łany zboża. Dzierżąc w jednej dłoni wiatrówkę zakupioną w ofercie telewizyjnej, spoglądał na dzierżoną w drugiej ręce mapę Stumilowego Lasu i szedł, i szedł, i szedł.
I szedł.
Szedł.
Iii...
I nie doszedł. Bo to Stuwiekowy był Las.
A puenta, drogie dzieci, taka, że nie zaczyna się zdania od "a więc", "no, więc" i "więc".
Koniec