Najnowsze wpisy, strona 1


Psze Państwa, oto miś.
Autor: ksiezna_podberezka
17 stycznia 2006, 22:36

Nadal jestem za młoda, ale o rok starsza.

 

A dzisiaj będzie wyjątkowo, gościnnie, różnosłownie. Ludzie napisali o mnie.

 

Panna Agnieszka napisała:

 

Słów parę.
Urodziny. W ten szczególny dzień solenizanci mają przeróżne kaprysy, w zależności od tego, jak rozległy jest rozstrój ich nastrojów, a co gorsza, mają do tego pełne prawo. Rozstrój Imaginacji był skrajny, toteż skorzystała z owego przywileju i wzięła mnie brutalnie na te swoje piękne błagalne ślepia. Nie miałam większych szans i uległam. Nie poszły na marne godziny ćwiczeń przed lustrem.
Ogólnie. Alicja, która to pod tajemniczym imieniem Imaginacji się skrywa, w realnym świecie zdaje się być zgoła inna niż w rzeczywistości wirtualnej. Zatem posiada dwa oblicza. Ja skupię się na tym materialnym, bo o intelekcie jej, wiele wysnuć można na podstawie choćby notek tutaj zamieszczanych.
Na co dzień namacalna, pozwala się pogłaskać, szybko i bezboleśnie obezwładnić (ze względu zapewne na swój niewielki wzrost), przy czym opór jej jest prawie niezauważalny. A powody czasem są. Bo chociaż niepozorna, to zwrócić na siebie uwagę potrafi, choćby coverowaniem Mandaryny z uporem maniaka, co często, jeśli nie obezwładnieniem, kończy się zapchaniem otworu gębowego Alicji, która to czynność uniemożliwia jej wydobywanie dźwięków zbytnio przypominających Ev'ry Night (czy jak to tam...).Oprócz tego Alicja cierpi na dziwną przypadłość, gdyż często dosyć wydaje jej się, że jest płaszczem. Z tego powodu wiesza się na kimś, kto stoi najbliżej (czyli najczęściej na mnie), co powoduje natychmiastową irytację i ucieczkę osoby - wieszaka. W tym momencie ujawnia się w Alicji instynkt łowny i zaczyna gonić swą ofiarę. Na szczęście kondychę ma kiepską.
Oprócz tego, Solenizantka nasza sprawdza się, jako towarzyszka ciuchrajdów i innych wycieczek w głąb miastowego buszu. Gdy trzeba, bierze łopatę i, nie zważając na okoliczności, dzielnie kopie wraz z potrzebującymi tego ludźmi (nieważne, czy to beton, czy żwir).
Na balangach z drętwym towarzystwem, jest pogromczynią "kółek różańcowych". Spycha je swą niezawodną siłą perswazji z parkietu, robiąc tym samym miejsce dla SIEBIE. Następnie wskakuje na scenę wywijając wszystkimi pięcioma (?) kończynami w sobie tylko znanym rytmie, bynajmniej odmiennym od tego, jaki narzuca łaskawie ogół. Bo Alicja do szczegółu należy (tam diabeł ukryty w końcu..:)).
Zapomniałam dodać jeszcze o wyraźnym przeświadczeniu Panny Wyimaginowanej o prawach własnościowych do każdego prawie chodnika. Oczywiście błędnych (pewnie też jakaś z odmian jej Schizofrenii O Stu Twarzach). Nawet, gdy powiem jej wyraźnie, która połowa należy do niej, a która - nie. Nie działają groźby, ani tortury, nawet przekupienie kanapką. Nie, Alicja po prostu MUSI sprawdzić, co jest na tej drugiej - magicznej stronie chodnika. Na tej, na której obecnie jej nie ma (ale jestem ja).
No. I taka ta nasza Alicja jest.

 

Panna Nadzieja napisała:

 

Wyśniłam sobie kiedyś Małą Magiczną Dziewczynkę.
Szła wyobraźniami zaczytana w szarobure strony norwidowskie
i teatralnym gestem odrzucała włosy z wielkich oczu.
W zwyczaju miała Magiczna Dziewczynka uciekanie w książkowe religie
i szukanie poetyckiego Ghusl.
Ustaliłyśmy kiedyś, że nie wierzymy w przypadki i tak żadne z naszych przedstawień (bo życie to jest teatr) przypadkowe nie było.
Moja Magiczna Dziewczynka potrafiła się rodzić każdego dnia i mówić, że jest jeszcze za młoda
na rozmowy z naszymi życiami. Uparta, dorastać chciała na siłę! Toż niepoważne stworzonko! I dając upust wszelkim młodzieńczym frustracjom
dojrzewała w swoich gałązkach jabłoni.
I budowała z zielonych flamastrów Wielkie światy dla małych dziewczynek. I pokazywała Magiczna,
że można na przekór poważnieć młodniejąc. I bardzo często w swoich małych bucikach biegała po łąkach słonecznikowych. Bo tak mi się
kojarzą Magiczne Dziewczynki. Chcąc być słońcu podobną ubierała na siebie najlepsze promyki
i kapelusze słomkowo letnie. A potem rzucała nimi pod wiatr, żeby tańczyły z gwiazdami. A potem jadła lody na ławkach wyłożonych srebrem i człowiekiem.
A potem zamykała się w sobie i myślała nad najwłaściwiej wyglądającą miną poważną.
To nie jest tak, że Magiczna Dziewczynka zabierała światu całą gamę radości! Ona radości rodziła na przekór cmentarzom cortazarskich Fam i Nadziej.

I buduje taka obrazy poszukiwanych Kordianów, wrażliwców i potencjalnych Mężów Magicznych i nie da się jej przemówić do rozumku, że dla niej
nie Mały Książę czy stachurowski Pradera, ale prawdziwy Atreyu.
Liczne przyszłości Taka ma ułożone. Przyszłości wielkie i narnijskie, albo pachnące krainami Schanary, Nibylandiami i Patagonią.
Bestia toż ambitna jest. I w całej swej ambicji w żadną stronę nie przesadna. I rozśpiewana głosem miodowym, jak drogi mleczne płynącym.
I tylko Luna mi świadkiem, że Wyimaginowana taka ma skrzydła prawdziwe i latać potrafi między słowami
i słowom dokucza i drażni się z nimi, przelewając je na papiery i tworząc historie najwłaściwsze swemu pragnieniu.
Polemizuje Magiczna Dziewczynka, że z tymi zdolnościami to przesadnie, ale wszak rzeczą powszechnie znaną jest skromność niezwykła
Istoty Milutkiej.
Warto dopowiedzieć sobie najcudowniejsze wyobrażenia na temat Magicznej. I każde takie wyobrażenie jak najbardziej słuszne i prawdziwe będzie.
Bo Imaginacja jest ze swojego świata, w którym cuda to tylko gra wstępna :).

 

Panna Agata napisała:

 

Alicyja, jak zwykłam nazywać postać ową barwną, zagrzebaną w swoim światku pełnym wierszy kwitnących na każdym zakręcie niczym słoneczniki, ukończyła wczoraj szesnasty rok barwnego żywota. Nie uczcił tego podniosłego zdarzenia nieboskłon deszczem meteorytów, góry nie zadrżały w posadach ani morza nie wystąpiły z brzegów. Mocno przejęta najwyraźniej takim stanem rzeczy Alicyja postanowiła wziąć sprawy we własne ręce i wykorzystać między innymi mą nieskromną osobę do sklecenia paru zdań mających przekonać ją, że nie na darmo zadała sobie tyle trudu wychodząc z łona matki na ten łez padół dokładnie pięć tysięcy osiemset czterdzieści sześć dni temu. Otóż nie, nie na darmo, gdyż Alicyja – dziewczynka od świeczek, kolczyków, sojowych bułek, herbaty i marokańskich prosiaków – każdy dzień poświęca na tropienie kolejnych Różnych Różności i Dziwnych Dziwności, które to Dziwności i Różności przez nią odkryte z całą pewnością któregoś pięknego dnia powiodą całą ludzkość ku Alicyjowej Krainie Wiecznej Szczęśliwości porośniętej setką odmian schizofrenii radośnie abstrakcyjnej. Gdyż sama Alicyja jest ucieleśnieniem barwnej, okruszkowo-drewniano-pastelowej schizofreniczności (z nutką romantyzmu). I z roześmianą swą paszczą wdziera się, gdzie jej nie proszą i już tam zostaje, bo jakoś nikt nie ma serca ani ochoty owego stworzenia kochanego przepędzać. I siedzi potem taka Alicyja człowiekowi w myślach gdzieś pomiędzy Niemenem a Kubusiem Puchatkiem i nie daje spokoju, dopóki nie poświęci się jej tej (zawsze zdecydowanie za małej) chwili uwagi, na którą w pełni zasługuje.
Alicja do większości zjawisk jest nastawiona pozytywnie. Do większości, gdyż mniejszość stanowią zjawiska, do których ustosunkowuje się ów twór wyimaginowany negatywnie. Mówiąc prościej, Panna Alicyja lubi pierdoły, bzdurki, kolorowości, wyobrażonka, niedorzeczności i niepotrzebieństwa małe i duże; w ściśle określonych przypadkach lubi też głupości i bezsensownizmy. Do rzeczy przez Alicyję nielubianych zalicza się grubiaństwo, przytępawość oraz szeroko pojęta landrynkowatość.
Niewątpliwa oryginalność Alicji wywołuje u osobnikach z nieco obluzowaną podsufitką zjawisko znane pod nazwą alicjotropizmu.

 Dla tych, którym nie chciało się czytać mego zawiłego nieco wywodu na temat przekochanej i niezaprzeczalnie przenienormalnej postaci, jaką jest Imaginacja, poniżej zamieszczam streszczenie:
Alicyja skończyła 16 lat i z tej okazji chcę jej życzyć wszystkiego najlepszego i powiedzieć światu, że ją lubię.

 

 

Uprasza się o oczekiwanie na ciąg dalszy, który jednak nastąpić może w czasie bliżej nieokreślonym. Nie odchodźcie od telewizorów!

 

później...

 

Ciąg dalszy nastąpił i dalszego już nie będzie. Dziękujemy za uwagę i dobranoc Państwu!

 

Słów kilka
Autor: ksiezna_podberezka
15 stycznia 2006, 19:19

Literki. Siedem literek. O, teraz więcej! Dużo literek. To jest A, a to jest B.

Tylko człowiek potrafiłby wymyślić coś takiego – literki.

 

I tylko człowiek próbowałby się w nich zmieścić.

 

Napisała, co wiedziała.
Autor: ksiezna_podberezka
02 stycznia 2006, 22:31

30 grudnia 2005 r.:

 

(Fanfara)

 

Niniejszym pragnę otworzyć (niekoniecznie uroczystą) galę podsumowującą mijający właśnie (o, proszę spojrzeć, już ledwo ogon jego widać!) rok nr 2005. Głos zabierze teraz ta sama osoba, która trzyma go od początku i oddać raczej nie ma zamiaru (poklask). Za rok wyżej wymieniony nagrody imienia Imaginacji otrzymują, jak następuje.

W kategorii „Realno-Wyimaginowane Postaci”… (fanfara) przypada nagroda zbiorowa dla Bandy Słoneczników (klasku, klasku)! Składana na ręce Pani w Skorupce, która w tym roku dołączyła do Wyimaginowanego Świata (klasku, klasku).
W kategorii „Postaci Wyimaginowane Kompletnie, Co Nie Znaczy, Że Nie Istnieją” specjalna jednoosobowa przyznała dwie nagrody. Na scenę prosimy… (fanfa fara) Marokańskie Prosiaki (wiwat, podrzucanie słomianych kapeluszy), a także… (fan fan fara) Panią Schizofrenię (aplauz)!
W kategorii „Ja Nie Wiem, Co o Tym Myśleć” wyróżniono… (farfana) Marynię Komornicką-Lemańską vel Piotra Odmieńca Własta (oklasky)! Organizator uprasza jednocześnie, aby mu nie podbierać w nocy ołówków.
W kategorii „Śmiech Na Sali” jury z bólem serca musi przyznać trofeum (faaa…!)  tej pani, co śpiewała w Sopocie (pisk). Nie, niech pani nie wstaje.

1 stycznia 2006 r.:

 

Oho, proszę państwa, przeleciał.

Dobranoc.

  

(Klask, klask, klask, klask… )

 

 

Będę czekać na Wasze nerwowe oddechy.
Autor: ksiezna_podberezka
08 grudnia 2005, 22:17

Czarne podeszwy glanów z hukiem uderzyły o szkolną, wydeptaną strudzonymi uczniowskimi stopami, podłogę, nieopodal pokoju nauczycielskiego (do którego, zaznaczam, pukać nie wolno, bo, jak wyraziła się pewna pani, nie jest to stodoła), tuż pod TĄ tablicą. I jeszcze raz. I jeszcze. Na niższym piętrze tynk kruszył się subtelnie, umiejętnie udając łupież na cudzych głowach. Ale tu, pod TĄ tablicą, żaden łupież, ani nawet wszawica nie mogła mieć znaczenia większego niż tablica TA właśnie.

 

Coś się udało. Jest szansa.

 

6 stycznia będzie się działo.

 

 

Nie o Kordianach to notka
Autor: ksiezna_podberezka
16 października 2005, 15:37

Ze słownika Alicji-Imaginacji, z cyklu „na literkę D”:

 

Długopis – nieodłączna część Alicjowej Egzystencji; coś, co jest tak sprytnie skonstruowane, że tą końcówką wypuszcza odpowiednią ilość tuszu, która tworzy litery, słowa, zdania tudzież rysunki i inne mazy. Pomimo wielu akcji rozkręcania i skręcania długopisów własnych i cudzych, Alicja wciąż nie wie, jak to jest, że raz to to pisze same głupoty, a raz rzeczy całkiem do rzeczy.